(uwaga tekst publikowany w 2016 roku)

Wg regulaminu można łowić na 2 punkty zaczepienia, czyli na 2 kotwiczki lub dwa haczyki. To dość martwy przepis gdyż będąc na łodzi nie zauważyłem nikogo, kto by stosował się do tej zasady. W handlu znajdziemy praktycznie same przywieszki składające się z dwóch lub większej liczby haczyków. Łowiąc zgodnie z regulaminem powinniśmy te nadmiarowe haki obciąć.

Tym razem postanowiłem przeprowadzić pewien eksperyment, który miał na celu potwierdzenie mojego wcześniejszego założenia, że dorsz przebywając tuż nad dnem, atakuje przynętę znajdującą się najbliżej dna (patrz pierwszy film z działu wyprawy na dorsze). W tym celu zakupiłem parę gotowych przywieszek oraz kilka oryginalnie uzbrojonych pilkerów.

Nasz operator kamery został przez mnie poproszony, aby obserwował również innych uczestników rejsu i zarejestrował około 10 innych brań. Miało to głównie na celu pokazanie różnicy w kolorystyce pilkerów oraz przywieszek. Ja natomiast notowałem sobie, co najczęściej było atakowane przez ryby a jeśli była to przywieszka to, w jakiej odległości była ona od pilkera.

Wnioski, jakie uzyskaliśmy po tym rejsie są następujące:

- najczęściej atakowany przez ryby jest pilker,
- pilker jest dwa razy skuteczniejszy niż przywieszki,
- najczęściej atakowaną przywieszką jest ta znajdująca się najbliżej pilkera,
- przy głębokości ponad 43 metrów kolor przywieszek i pilkera nie ma znaczenia

Do powyższych wniosków należy dodać moje dwa dość logiczne spostrzeżenia:

- kogo przynęta szybciej osiągnie dno, ten ma większe szanse na branie
- czym cięższa przynęta i mniej przywieszek tym szybciej osiągniemy morskie dno

Na kolejnych rejsach będę zbierał kolejne dane, ale wg mnie powyższe wnioski są dość jednoznaczne. W reportażu zostało użyte więcej punktów zaczepienia niż zezwala regulamin, jednak ostateczna ilość złowionych ryb była regulaminowa (7 sztuk dorszy).